Jach Franciszek kpt. pil.

Autor: Sebastian Nowosad. Ostatnia aktualizacja May 11, 2019, 6:50 a.m.

Tagi:

Jach Franciszek kpt. pil.

Urodzony 28.01.1894 r. (18.01.1894 r.) w Januszkowie, syn Antoniego oraz Franciszki. Po ukończeniu gimnazjum humanistycznego rozpoczął studia prawnicze. W dniu 15.11.1914 r. powołany został do służby w wojsku niemieckim. Początkowo służył w 2 Pułku Artylerii Polowej, a od 1.05.1916 r. w baterii artylerii przeciwlotniczej na froncie wschodnim. Od początku czerwca 1917 r. do 15 marca roku kolejnego uczęszczał do Szkoły Lotniczej w Ławicy. Pod koniec I Wojny Światowej był instruktorem w Szkole Strzelców Lotniczych.


W dniu 29.12.1918 r. wstąpił w szeregi oddziałów powstańczych w Wielkopolsce (w stopniu sierżanta). Od 18.01.1919 r. został instruktorem w Szkole Lotniczej w Ławicy. Miesiąc później walczył w składzie 1 EWlkp (późniejszej 12 EW) w starciach wokół Lwowa podczas wojny polsko-ukraińskiej. W dniu 8.05.1919 r. (lub 9.05)* na swoim koncie zapisał zniszczenie (pociskami fosforowymi) ukraińskiego balonu obserwacyjnego na uwięzi w południowo-wschodnim rejonie Przemyśla. Był to pierwszy balon zniszczony przez polskiego lotnika. W trakcie tego lotu Franciszek Jach został zestrzelony i dostał się do niewoli. Trafił do obozu jenieckiego w Rohatynie, skąd po kilku dniach uciekł. Po zakończeniu walk na froncie ukraińskim wraz ze swoją jednostką powrócił do Poznania. We wrześniu tego roku eskadrę skierowano do Bobrujska, przeciwko wojskom bolszewickim na Froncie Litewsko-Białoruskim. Wiosną 1920 r., operując pod Szaciłkami, lotnicy tej eskadry jako pierwsi w polskim lotnictwie okresu międzywojennego, wykonali nocne loty rozpoznawcze i bombardujące. W dniu 11.05.1920 r. ppor. Jach lecąc na Albatrosie D III odniósł swoje drugie zwycięstwo zestrzeliwując nad lotniskiem Sołtanowka (Saltanówka) sowieckiego Nieuporta. Марат Хайрулин i Вячеслав Кондратьев podają, że przeciwnikiem Franciszka Jacha był rosyjski as myśliwski chor. Grigorij S. Sapożnikow (lotnik, który dwa dni wcześniej zestrzelił LVG C VI kpt. Władysława Jurgensona oraz pchor. Tadeusza Dzierzgowskiego), a walka powietrzna obydwu lotników pozostała nierozstrzygnięta. Według autorów rosyjskich pil. Jach trafił bolszewicki samolot tylko jednym pociskiem (w okolicy siedzenia pilota). Tym samym zaprzeczają oni, jakoby sowiecki Nieuport został zestrzelony. W czasie Bitwy Warszawskiej ppor. Jach brał udział w obronie stolicy.


We wrześniu 1920 r. został zatwierdzony w stopniu kapitana w Korpusie Wojsk Lotniczych (z dniem 1.04.1920 r.). W dniu 1.12.1920 r. został wyznaczony dowódcą eskadry szkolnej w OSOL, w której służył do 10.11.1922 r.. Później przeniesiony do 3 PL w Poznaniu. Następnie skończył kurs doskonalący dla oficerów w Chełmie. Dowodził kolejno 5 EL w 3 PL (od 17.03.1925 r.) i 112 EL, a po odbyciu kursu dla dowódców eskadr w OSL w Dęblinie objął 5.07.1928 r. eskadrę treningową w 3 PL. Od 23.12.1929 r. służył w Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa w Dęblinie, jako oficer nadzoru technicznego. W 1933 r. przeszedł w stan spoczynku.


W czasie służby w 3 PL, w czerwcu 1925 r. brał udział w konkursie szybowców w Gdyni (na szybowcu „Żabuś” własnej konstrukcji), gdzie zdobył pierwszą nagrodę za lot dystansowy. W tym samym roku skonstruował szybowiec „Bimbuś”, a w 1931 r. ustanowił na szybowcu „Czajka I” krajowy rekord lotu (3 godziny, 12 minut i 16 sekund). Był instruktorem Wojskowego Ośrodka Szybowcowego w Ustianowej oraz dowódcą eskadry szkolnej w Szkole Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w Bydgoszczy. Po ewakuacji Szkoły w kierunku Rumunii pozostał w kraju, gdzie podjął szeroką działalność konspiracyjną. Zginął rażony odłamkami bomby w dniu 11(13).05.1944 r. w Lublinie.


Za czyny bojowe podjęte podczas wojny z bolszewikami kpt. pil. Franciszek Jach został odznaczony m. in. Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari nr 3230, Krzyżem Walecznych, Srebrnym Krzyżem Zasługi, Polową Odznaką Pilota nr 32, Medalem Pamiątkowym za Wojnę 1918–1921 oraz Medalem X–lecia Odzyskania Niepodległości, a także rumuńską i czechosłowacką odznaką pilota.


Tak na łamach Polskiej Floty Napowietrznej wspominał swoje zestrzelenie oraz pobyt w niewoli ukraińskiej:

Na froncie i w niewoli ukraińskiej.

Dnia 8. maja 1919 roku dostałem rozkaz zaatakowania balonu ukraińskiego, który ukazywał się często na południowy wschód od Przemyśla w stronę Sambora. Balon już nieraz był ostrzeliwany i bombami obrzucany z samolotów 5. eskadry galicyjskiej, do której właśnie ten odcinek należał, lecz żaden z lotników nie odważył się zejść dość nizko, ponieważ ochrona balonu była niezwykle silna. Dnia 9 maja było nadzwyczaj czyste powietrze; już o czwartej rano udałem się na lotnisko i wyczekiwałem na balon aż do 10-tej przed południem; balon się nie pokazał. Po południu dostałem nowy rozkaz: lecieć pod wieczór na odcinek lwowski i obserwować mosty nad Dniestrem w okolicy miasteczka Mikołajowa. Udałem się zaraz na lotnisko, które było od mojej kwatery blizko 3 klm. oddalone. Stała tam jeszcze moja Albatroska, D. IlI, cała pstra od postrzałów, które nieomal przy każdym wzlocie odbierała. (Każdy strzał był amarantowo-białym krążkiem naznaczony). Naraz niespodzianie o 41/2 ukazał się balon; gdy silnik dopiero po dłuższym czasie zaskoczył, balon już znikł; wzbiłem się mimo to wysoko, aby ze słońcem niespodzianie zaatakować, tymczasem balon już leżał na ziemi przed hangarem. Nie zważając na nic sterowałem prosto na balon. Na blizki dystans począłem go ostrzeliwać z obydwuch kulomiotów, dając do 150 strzałów celnych i widziałem dokładnie jak naboje fosforowe uderzały w powlokę balonu; niestety balon przy pierwszym ataku nie zapalił się, a kulomiot, strzelający kulami fosforowemi, zepsuł się i naraz silnik coraz słabiej zaczął pracować. Zauważyłem jeszcze w czas, że przestrzelono mi główny rezerwuar od benzyny, wobec czego otworzyłem tank rezerwowy. Przy drugim ataku wziąłem sobie na cel trzy kulomioty, które razem stały i mnie nieustannie swym ogniem prażyły; kulomioty ucichły, załoga od środkowego legła; artylerzyści, których baterje zblizka gradem kul obsypałem, pokryli się.

Spuściłem się teraz już tak nizko, że dotykałem prawie aparatem korony drzew, a balon, już zupełnie postrzelany, leżał tuż podemną. W tern padły gdzieś z lasu tak celne strzały że mi silnik zepsuły, a samemu hełm, rękaw i kurtkę przedziurawiły. Trzymałem maszynę w górze do ostatka. Gdy silnik zupełnie już osłabł, aparat uderzył naprzód o wierzchołek góry i potem całym swym rozpędem zjechał w dolinę, gdzie się w drutach zatrzymał. Wy lądowałem właśnie po między linjami, 300 metr. od polskich okopów a 200 od ukraińskich. Zaczęła się teraz strzelanina. Najpierw nasi a potem Ukraińcy powitali mnie kulomiotami. Musiałem odejść od aparatu, przy którym już zacząłem majstrować w nadziei, że może jeszcze uda mi się wzlecieć na, nim, gdyż silnik jeszcze powoli pracował. Rzuciłem się kilka metrów od maszyny na ziemię, Hajdamacy, nieustannie do płatowca strzelając, zaczęli się do mnie przybliżać. Podchodzili ostrożnie wciąż się czając. Naraz dostałem kolbą tak silny cios w krzyż, że już o własnych siłach wstać nie mogłem. Drugi hajdamaka zamierzył się kolbą, żeby uderzyć mnie w głowę, lecz cios ten sparowałem ręką. Uderzenie jednak było tak silne, że do dzisiaj mam po niem znaki. Mimo tej tragicznej sytuacji rozśmiać się musiałem, gdy jeden hajdamaka chwycił ręką za pracujące śmigło chcąc zatrzymać silnik; popamięta on to sobie przez całe życie! Nie zwlekając już więcej Ukraińcy zabrali mnie ze sobą za górę, uciekając przed ogniem polskich kulomiotów i artylerji. Tutaj ściągnęli mi zaraz buty i kamasze i chcieli mnie na miejscu rozstrzelać, rozporządzając się już naprzód mundurem i bielizną, które przedtem ze mnie, w wielkiej o nie trosce, ściągnąć chcieli, żeby się przypadkiem nie pokrwawiły. Jeden z hajdamaków, który mi odebrał browning, chciał zaraz na mnie wypróbować jego działalność, lecz nie umiał otworzyć bezpiecznika.

Na szczęście nadjechało dwóch starszych oficerów kozaków, którzy mnie Wzięli ze sobą do swego dowództwa. Szedłem boso i z gołą głową udając niemca (co mnie jedynie uratowało) przez dwie wioski, Hruszatyce i Ożyszki, gdzie ludność chciała wykłuć mi oczy i uciąć nos, język i uszy. Zwłaszcza kobiety były za takim sądem doraźnym plując na mnie, bijąc i obrzucając mnie wszystkiem, co im tylko w rękę wpadło. Przypadkiem był w tem dowództwie oficer niemiecki, który ujął się za mną. Odesłano mnie wkrótce pod silną eskortą do Sambora, potem do sądu wojennego w Chodorowie, gdzie przeżyłem groźne chwile, aż w końcu umieszczono mnie w obozie jeńców w Rohatynie. Z obozu w Rohatynie wycofano nas przed posuwającymi się naprzód oddziałami polskimi przez Brzeżany do Stróżowa, głodząc i bijąc raz poraz niemiłosiernie. Tak naprzykład dostała jedna legionistka, która właśnie stała przedemną kamieniem w twarz tak silnie, że na miejscu upadła zalana krwią. W Stróżowie dowiedziałem się, że mają prowadzić nas dalej do bolszewików. Wówczas uciekłem nocą i skryłem się w kominie, resztę zaś jeńców wywieźli w stronę Trembowli. Dwa dni i dwie noce siedziałem tak w tej ważkiej czarnej komórce mając za pożywienie tylko jeden bochenek chleba, a gdy z pragnienia wytrzymać już nie mogłem, wyszedłem z mojej kryjówki, przepłynąłem nocą Seret i posuwałem się lasami na północ ponieważ słyszałem strzały z pod Tarnopola. Za dnia siedząc w koronach drzew, wędrowałem nocą. Tak udało mi się szczęśliwie przedostać się przez front do naszych. Radość moja była wielka i bardzo się czułem szczęśliwy, gdy po tylu przejściach znalazłem się 12. czerwca w Ławicy pod Poznaniem w pierwszej eskadrze lotniczej, której, zdawało się, że już nigdy oglądać nie będę.


* większość źródeł, podaje że zniszczenie balonu miało miejsce w dniu 8.05.1919 r., jednak ze wspomnień kpt. Jacha wynika, że tego dnia otrzymał jedynie rozkaz ataku na ukraiński aerostat, który przeprowadzony został w dniu następnym (9.05).


Jeśli posiadają Państwo materiały, które mogą uzupełnić lub wzbogacić artykuł prosimy o kontakt za pomocą

Źródła:

 T. Chwalczyk, Franciszek Jach, Lotnictwo z szachownicą nr 6, 2003 (autor jako datę zgonu podaje 13.05.1944 r., która widnieje na karcie zgonu Franciszka Jach).
 Księga pamiątkowa 3-go Pułku Lotniczego 1918-1928, Poznań 1928.
 Ku czci poległych lotników. Księga pamiątkowa, pod red. M. Romeyko, Warszawa 1933.
 H. K. Kujawa, Księga lotników polskich poległych, zamordowanych i zaginionych w latach 1939-1946. T. I. Polegli w kampanii wrześniowej, pomordowani w ZSRR i w innych okolicznościach podczas okupacji, rkps w zbiorach autora (H. K. Kujawa podaje, że został zastrzelony przez Niemców).
 G. Łukomski, B. Polak, A. Suchcitz, Kawalerowie Virtuti Militari 1792-1945. Wykazy odznaczonych za czyny z lat 1863-1864, 1914-1945, Koszalin 1997.
 H. Mordawski, Polskie lotnictwo wojskowe 1918-1920. Narodziny i walka, Wrocław 2009.
 J. Pawlak, Polskie eskadry w latach 1918-1939, Warszawa 1989.
 W. Pniewski, Lot porucznika pilota Jacha Franciszka, [w:] Księga pamiątkowa 3-go Pułku Lotniczego 1918-1928, Poznań 1928.
 K. A. Tarkowski, Lotnictwo polskie w wojnie z Rosją Sowiecką 1919-1920, Warszawa 1991.
 J. Zieliński, W. Wójcik, Lotnicy-kawalerowie Orderu Wojennego Virtuti Militari, t. I. Wojna polsko-bolszewicka 1919-1920 r., Warszawa-Toruń 2005.
 М. Хайрулин, В. Кондратьев, Военлеты погибшей Империи. Авиация в Гражданской войне, Москва 2008.
 Polska Flota Napowietrzna, nr 2, 1919 r.
 Polska Flota Napowietrzna, nr 9-10, 1919 r.
 Dziennik Personalny M.S.Wojsk., Nr 40 z dn. 20.10.1920 r.
 Dziennik Personalny M.S.Wojsk., Nr 28 z dn. 19.08.1922 r.
 Dziennik Personalny M.S.Wojsk., Nr 36 z dn. 30.09.1922 r.
 Dziennik Personalny M.S.Wojsk., Nr 28 z dn. 23.12.1927 r.
 Dziennik Personalny M.S.Wojsk., Nr 15 z dn. 11.11.1928 r.
 Dziennik Personalny M.S.Wojsk., Nr 19 z dn. 12.12.1929 r.
 Dziennik Personalny M.S.Wojsk., Nr 4 z dn. 19.03.1933 r.
 Rocznik Oficerski 1932, Ministerstwo Spraw Wojskowych Biuro Personalne, Warszawa 1932.


Fotografie:
Polska Flota Napowietrzna, nr 2, 1919 r.



Wszelkie materiały tekstowe umieszczone w serwisie bequickorbedead.com stanowią własność intelektualną i są prawnie chronione prawem autorskim oraz innymi przepisami dotyczącymi ochrony własności intelektualnej. Natomiast materiały i fotografie nadesłane przez Czytelników pozostają ich własnością, a Właściciele serwisu nie przypisują sobie do nich praw autorskich.

Informujmy, że zgodnie z przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2006 r. Nr 90, poz. 631 z późn. zm.), kopiowanie, modyfikowanie, powielanie i wykorzystywanie zawartych na stronie bequickorbedead.com materiałów tekstowych (w tym umieszczanie na innych stronach internetowych), zarówno w całości jak i we fragmentach, wymaga pisemnej zgody twórców witryny.

Zobacz podobne artykuły: